Trwaj chwilo, jesteś piękna - Faust

Odsłony: 2531

Dzisiejsza relacja jest dosyć niecodzienna, przez co pozwolę sobie na ten wstęp. Przed jej napisaniem poprosiłem kilkoro naszych chórzystów o ich wrażenia. Zapytałem tych którzy dwoili się i troili na scenie dając z siebie wszystko by zaspokoić kulturalne zapotrzebowanie Wrocławia, jak również tych, których zapotrzebowania były zaspokajane. Wykorzystuję w tej relacji właśnie ich wrażenia.

“Trwaj chwilo, jesteś piękna”, czyli Ars Cantandi w szrankach z Mefistofelesem

Ponad 100 godzin prób w niespełna półtora miesiąca, 90 chórzystów (z czego 19 to my) i 3 spektakle - w takich liczbach rysuje się nasz udział w nie lada wydarzeniu, bo w tegorocznym superwidowisku operowym - Faust.

“Przyznam szczerze, że długo wahałem się czy wziąć udział w Fauście” - mówi Łukasz -
“Wiązać się to miało bowiem z udziałem w ponad stu godzinach prób w ciągu zaledwie półtora miesiąca - wliczając w to regularne próby Ars Cantandi.
Należy zauważyć również, że czerwiec jest miesiącem dosyć wymagającym dla studentów. Decyzji jednak nie żałuję.”

Czym jest rzeczone superwidowisko? Jest to cykliczne (w ostatnich latach odbywa się raz w roku) wydarzenie do którego opera mobilizuje załogę wielokrotnie większą niż zazwyczaj. Do współpracy na to wydarzenie zapraszane są gwiazdy z zagranicy, pirotechnicy, tancerze, żołnierze, no i oczywiście chóry.
W ten sposób zaproszenie otrzymaliśmy również my (oraz chór Politechniki Wrocławskiej).

Już wcześniej mieliśmy przyjemność współpracować z Operą Wrocławską, jednak tym razem współpraca wyglądała zupełnie inaczej.

Zacznijmy od tego, od czego zaczyna się przygoda w takich przedsięwzięciach - od prób.
Próby to dla nas chleb powszedni i tym razem również nie odbiegały zbytnio od tych do których jesteśmy przyzwyczajeni. Nie będę się zatem rozwodził nad nimi. Rozśpiewka, czytanie nut i śpiewanie. Dzień jak codzień...
Tyle jeśli chodzi o próby muzyczne...

Tym razem jednak, za sprawą niesamowicie charyzmatycznej pani reżyser (Beata Redo-Dobber) mieliśmy okazję brać udział również w próbach aktorskich. Podczas nich zapoznawaliśmy się z odgrywanymi przez nas postaciami, wspólnie tworząc ich historie. Przede wszystkim jednak mieliśmy okazję uczestniczyć w “doskonaleniu” naszych aktorskich predyspozycji. Robert wspomina między innymi o tym jak:
przesuwaliśmy nieruchome ściany Capitolu,
udawaliśmy kamienie - i to nie takie zwykłe kamienie, ale takie które potrafią drzeć się wniebogłosy,
odgrywaliśmy krótkie scenki i etiudy,
poznaliśmy nowe techniki pracy nad artykulacją

Mimo częstej, acz słusznej krytyki naszej gry aktorskiej współpracowało się nam z panią Beatą wyśmienicie. Za co serdecznie z tego miejsca dziękujemy.

Kolejnym etapem w naszej nabierającej tempa aktorskiej przygodzie były próby sceniczne, podczas których niemałe wrażenie na nas zrobiła scenografia - obrotowa scena, pochodnie.
Nie zapomniano również o charakteryzacji i kostiumach, które zwykle zdają się być niedocenianym aspektem. Ludzie odpowiedzialni za tę działkę postarali się. Zresztą, niech zdjęcie będzie tego dowodem.

Faust 3

Wyzwanie dla nas stanowiła choreografia - rzadko bowiem, jako chór, mamy okazję zaprezentować ruch sceniczny. Przez rzadko mam na myśli nigdy.
Nie sprawiło to nam jednak problemu ponieważ, jak powszechnie wiadomo Ars Cantandi jest grupą ludzi utalentowanych wszechstronnie.
Choć być może jak twierdzi Łukasz “wynikało to w dużej mierze z przemyślanego i sprecyzowanego ruchu scenicznego chórzystów, któremu można było łatwo podołać przy zachowanym jednocześnie dobrym efekcie wizualnym”.
Ja podtrzymuję swoją wersję wydarzeń.
Pozostając przy ruchu scenicznym nie można nie wspomnieć o balecie.
“Kolejnym z zachwycających fragmentów opery był występ baletu – nie tylko cieszący oko, ale również oddający klimat sceny Walpurgii.” wspomina Łukasz.

Nie sposób też nie wspomnieć o akustyce. Szczerze muszę przyznać, że nie mam najlepszych wspomnień o Hali Stulecia pod tym względem. Zarówno jako odbiorca jak i artysta. Tym razem jednak akustycy i realizatorzy spisali się na medal. Radość nam sprawia, że i tam mieliśmy swojego człowieka - Grzegorza: “ Akustyka miejsca jest wymagająca, ale świetnie wykorzystano kotary wygłuszające ściany i kopułę. Orkiestron dobrze przemyślany. (...) Kiedy pierwszy raz usłyszałem próbę muzyczną - już było o wiele lepiej niż się spodziewałem. Całość miała świetnie wyważony poziom głośności - akustyka nie męczyła przy trzygodzinnym spektaklu, co naprawdę świadczy o dobrej jakości nagłośnienia”.

Wszystkie wymienione przeze mnie elementy razem wpłynęły na ostateczny odbiór widowiska. Zarówno z perspektywy widza, jak i artysty. Za krótką recenzję niech posłuży wypowiedź Kasi, która tym razem miała okazję stanąć po stronie widowni:
“Warto było kupić bilety na płycie. Dobrze widać (i słychać) było zarówno solistów, jak i chór. To właśnie sceny z chórem - pełne tańca i ruchu - wprowadziły niesamowite pokłady energii do przedstawienia.”
Podsumowując pozostaje mi tylko w imieniu Ars Cantandi podziękować wszystkim artystom, z którymi mieliśmy przyjemność pracować. Jest nam niezmiernie miło, że mogliśmy się znaleźć w tak zacnym gronie i mamy cichą nadzieję na to, że jeszcze się spotkamy.

Dzięki!

PS.Gdybyście chcieli zobaczyć jak się prezentowaliśmy - zapraszamy na migawkę ze spektaklu: