AC PO LWOWSKU (z perspektywy naszej Najwspanialszej Ani Dyrygentki:))

Wyjazd do Lwowa był wspaniałym wydarzeniem w życiu „Ars Cantandi”. Stało się tak za sprawą magii samego miasta, jego atmosfery, ale przede wszystkim dzięki ludziom, których tam poznaliśmy….

…w sobotę 9 lutego o godzinie 6:00 rano znaleźliśmy się wszyscy na pięknym dworcu kolejowym we Lwowie, ale chyba nikt tak do końca nie był w stanie go podziwiać po 15 godzinach podróży i nieprzespanej nocy….
czekaliśmy na dyrygenta „tamtego nieznanego” chóru, który miał po nas przyjechać i odwieźć do hotelu… pojawił się grubo przed umówionym czasem, dzięki czemu wszystko poszło sprawniej niż przypuszczaliśmy…. Pierwsze wrażenie o Vassylu Chuchmanie? …przesympatyczny, serdeczny, energiczny i …….wyspany  (pozazdrościć!).

o godzinie 8:00 „Ars Cantandi” smacznie spało już w pokojach hotelowych z wyjątkiem jednej osoby… (emocje? adrenalina przed nadchodzącym występem?),

ale stan błogości nie trwał zbyt długo, bo śniadanie o 10:00, a zaraz potem próba…. trudna i wymagająca (praca z niewyspanym chórzystą przypomina walkę z wiatrakami). Trzeba wtedy wyjąć asa z rękawa, zrobić super-rozśpiewanie i powyciągać – nie wiadomo skąd – ukryte (i zdecydowanie śpiące) w zespole pokłady energii…

Koncert wyszedł świetnie, a publiczność nas naprawdę zaskoczyła…łącznie z brawami na stojąco.
…nareszcie można było nieco odsapnąć

Wszystkie kolejne wydarzenia jakie nastąpiły tego dnia, jak i nadchodzącym tygodniu przeszły nasze oczekiwania, a to za sprawą Chóru „Boyan” i jego dyrygenta Vassyla Chuchmana. Najpierw powitanie …. śpiewane! (ależ oni mają głosy!), potem spotkanie w Domu Kultury. ”Boyan” nas pięknie ugościł. Najpierw odbyło się oficjalnie: podziękowania, pamiątki…a potem już tylko taniec i śpiew.

W niedzielę kolejnego dnia „spadł nam z nieba” przewodnik, który pięknie mówił po polsku i pokazał najciekawsze i najważniejsze miejsca Lwowa. Cerkiew Ormiańska robi niesamowite wrażenie…..Kilka dni później „Ars Cantandi” zwiedzało Cmentarz Lwowski…Tutaj wrażenia trudno jest ująć w słowa, ale to już zupełnie inna historia, o której napiszą sami chórzyści.

Poniedziałek, wtorek i środa zostały przeznaczone na warsztaty. Przez trzy dni chór pracował intensywnie od 10:00 do 21:00 z przerwami jedynie na posiłki, rozczytując trudne i ambitne utwory z repertuaru konkursowego na Legnicę Cantat 39’. Wszystko przebiegło zgodnie z założonym planem mimo jednej - zupełnie niezauważalnej, bo chwilowej – zmiany….. dyrygenta!!! A to dzięki pomysłowości Vassyla, który zaproponował mi wymianę: „Ars Cantandi” za „Boyan” na 2 próby . Ha! To była propozycja nie do odrzucenia!!! Szybko ustaliliśmy repertuar: Ja z „Boyanem” na polską, ludową nutę – Vassyl z „AC” po ukraińsku w duchu prawosławnym i także ludowym (a tylko przypomnę w tym miejscu o naszej między-dyrygenckiej telepatii w związku z „Oj dub, duba!” o czym we „Wspomnieniach” naszego przyjaciela z Ukrainy). W trakcie dalszej pracy wynikła jeszcze propozycja poprowadzenia prób z „Czerewiczkami” (czyt.: „Trzewiczkami” czyli ślicznie wyglądającymi i ślicznie śpiewającymi dziewczynkami z zespołu wokalno-tanecznego o tej właśnie nazwie). Praca z obydwoma chórami dostarczyła mi mnóstwo satysfakcji i przyjemności, ale także przyniosła wiele nowych doświadczeń, a ja sama czułam się dumna mogąc prowadzić próby z tak znakomitymi zespołami. Z kolei chórzyści „Ars Cantandi” byli zachwyceni swoim nowym dyrygentem - jego pracą, talentem i umiejętnościami. Z wypiekami na twarzach zdawali potem relacje z prób zapewniając, że bardzo się starali żeby dobrze wypaść i jak najwięcej się nauczyć. Po wymianie chórów nastąpiła wymiana spostrzeżeń, doświadczeń i wzajemnych uwag, ale także tzw. „cennych, chórmistrzowskich zdobyczy” czyli ciekawych nagrań muzyki chóralnej i unikatowych partytur.

Tak to już jest świat chóralistyki ułożony, że dyrygenci się wymieniają, a chórzyści szukają (i znajdują!) okazji do integracji. Po wieczorku zapoznawczym było więc wspólne zwiedzanie Lwowa, „Walentynki” i dyskoteka, a w Zieloną Noc….. ??????........arie i duety operetkowe w wykonaniu rodzimych artystów w przepięknym gmachu Opery Lwowskiej. Prawdziwie muzyczna puenta prawdziwie muzycznych warsztatów! Nic dodać, nic ująć!

Wyjazd udał się fantastycznie, był niezwykle intensywny i pełen wrażeń. Chyba nikt z chóru nie przypuszczał, że może się tyle wydarzyć w ciągu 7 dni. Stało się tak z pewnością za sprawą Vassyla Chuchmana, jego żony Adriany i chórzystów „Boyanu”, którzy tak fantastycznie zorganizowali nam pobyt we Lwowie. Ich gościnność i serdeczność (i pomysłowość!!!) przerosły nasze oczekiwania.
Był czas Ars Cantandi we Lwowie, a teraz czas na Boyan we Wrocławiu!!! Zapraszamy i czekamy tu na Was!

Wyjazd nie udałby się także bez pomocy kilku innych osób. Serdecznie dziękuję naszemu basowi Krzysztofowi Trzasce za umożliwienie kontaktu z Vassylem i jego zespołem, Zarządowi Ars Cantandi za wsparcie i współorganizację, ale także Wam kochani chórzyści za wspaniałe przeżycia i niezwykłą przygodę.

Szczególne podziękowania w imieniu swoim i całego zespołu Ars Cantandi pragnę złożyć naszym szanownym mecenatom – władzom Akademii Ekonomicznej im. Oskara Langego we Wrocławiu, a zwłaszcza Jego Magnificencji Rektorowi Bogusławowi Fiedorowi za opiekę finansową w realizacji przedsięwzięcia.